Mija już tyle czasu, że aż dziw, że życie obok trwa dalej. Kolejna wiosna zbudziła przyrodę do życia, kolejne lato się zbliża i dzieci kończą kolejny rok szkolny. Dwa dni temu mój mąż J miał kolejne urodziny. Czas płynie , wszystko płynie - panta rhei.
Czas , ten czas, który chciałabym cofnąć choć na jedną chwilkę.
Niestety się nie da.
U nas dzień za dniem. Z reguły mało czasu na rozmyślania. Co rusz a to szpital, a to rehabilitacja, a to jakiś specjalista. Jak nie spotkania z naszą "kochaną" służbą zdrowia to znów życie codzienne. Poranne mycie, śniadanie, wyszykowanie dzieci do szkoły, potem spacer, zakupy gotowanie obiadu, odrabianie lekcji i kolacja i tak w kółko. Dzieciaczki rosną, aż dziw bierze, że tak szybko. Starsze się kłócą niemiłosiernie, Malisia znów ząbkuje i przez to jest marudna. Często odwiedzamy naszą Isię, za każdym razem serce się kraje, bo w tym naszym codziennym życiu jeszcze jeden tupot małych stópek powinien być :(
Mimo wszystko mogę powiedzieć , że jestem naprawdę "prawie" szczęśliwa. Mam cudowne , ukochane dzieci, cudownego męża, Aniołka co nad nami czuwa, a nawet psa wymarzonego. Gdyby nie ta jedna rysa i byłoby spełnienie marzeń...